***
Pokochałem
ją. Z całego serca. Nadeszło to niespodziewanie. Można by
powiedzieć przypadkiem. Wspólny projekt szkolny. Razem jako
Prefekci Naczelni. Zaczęliśmy spędzać ze sobą więcej czasu. W
bibliotece. W salonie prefektów. Wspólne patrole. Wspólne uczenie
się. Wspólna praca na zajęciach z eliksirów. Rozumiała mnie jak
nikt, nawet bez słów, po czasie i ja zacząłem patrzeć na nią w
inny sposób. Pod wpływem emocji zaprosiłem ją na bal z okazji
rocznicy Drugiej Bitwy o Hogwart. Zgodziła się. Do tej pory nie
wiem jakim cudem. Pocałowałem ją podczas wspólnego tańca, dała
mi za to w twarz, a następnie przyciągnęła do siebie i
pocałowała.
Hermiona
Granger i Draco Malfoy. Szlama i Śmierciożerca. Szlama i czarodziej
czystej krwi.
To niemożliwe. To na pewno jakiś głupi
dowcip. Wyrwał ją dla
zakładu, a ona dała
się omamić. Głupia dziewucha, przecież on jej nie kocha. Może
podała mu amortencję, bo przecież nigdy nie tknął by jej nawet
palcem. Co na to jego ojciec?
Przecież zhańbił
swój ród, zadając się z
osobą takiego pokroju, ze szlamą. Co na to jej przyjaciele?
Zdradziła ich. Jak ona mogła? Sprzymierzyła się z ich największym
wrogiem! Tak mówili o nas wszyscy dookoła. Nie
przejmowaliśmy się tym. Mieliśmy siebie. To nam w zupełności
wystarczyło.
Oświadczyłem
się Hermionie Granger dwa lata po skończeniu szkoły, poczas
wycieczki do Włoszech. Powiedziała tak. Była tylko nieszczęśliwa
z jednego powodu. Braku jej rodziców na ślubie. Wtedy wyjawiła mi
swój sekret. Wcześniej tylko unikała tego tematu. Postanowiłem,
że ich odnajdę. Obiecałem jej to. Zrobiłem to, co prawda z „małą”
pomocą pieniędzy, ludzi z Ministerstwa Magii i najlepszych
detektywów w Anglii, ale zrobiłem. Dlatego trzy miesięce później,
dwudziestego lipca Jane i Andrew Granger mogli zobaczyć swoją
jedyną córkę, wychodzącą za swojego byłego największego wroga.
Nie omieszkałem im wtedy pogratulować stworzenia tak cudnej istoty
jaką była, ona. Moja świeżo upieczona, ukochana żona.
Wiesz,
muszę Ci coś powiedzieć. Jestem w ciąży.
Powiedziała mi tego pewnego dnia. Cieszyłem się jak głupi. Ona
też. Spodziewaliśmy się dziecka. Czyż to nie piękne? Było
piękne. Dopóki nie dowiedziałem się, że jestem ciężko chory.
Wtedy przestałem się cieszyć, a zastanawiałem się jak ja mam jej
to powiedzieć. Bałem się, zarówno jej reakcji, jak i tego jak
sobie poradzimy, jak ona sobie poradzi. Na szczęście udało mi się
pokonać chorobę na tyle, że zobaczyłem jak nasze kochane
bliźniaki, Rose i Scorpius, dorastają, po raz pierwszy idą do
Hogwartu, zdają sumy na same Wybitne. Niestety nie dotrwałem do ich
owutemów.
Płakała.
Znów. Widziałem to po jej oczach. Siedziała z lekko odchyloną
głową i wpatrywała się gdzieś daleko w przestrzeń. Co działo
się w jej głowie? Może myślała o czymś. Może nie myślała o
niczym. Tego nie wiem. Nigdy nie dowiedziałem się, gdzie krążą
jej myśli, gdy odpływa. Nie dowiem się tego teraz. Nie dowiem się
tego nigdy. Niestety. Chciałem dodać jej otuchy. Stanąłem za nią
i położyłem jej rękę na ramieniu. Nie zareagowała. Jak zawsze.
Gdy wyprostowała głowę i znów spojrzała przed siebie, podążyłem
za jej wzrokiem. Teraz obydwoje wpatrywaliśmy się w mój grób.
Dziś mija kolejna rocznica mojej śmierci.*
~~~
* Jest to drabble, które napisałam jakieś dwa lata temu. Znajdując je ostatnio natchnęło mnie, aby zrobić z tego miniaturkę w postaci kilku drabble. Dlatego ta część może wydawać się taka trochę inna.
Mam nadzieję, że się spodoba, mimo smutnego zakończenia. Nie martwcie się, będą i takie z wesołym. :)
Mam nadzieję, że się spodoba, mimo smutnego zakończenia. Nie martwcie się, będą i takie z wesołym. :)
Pozdrawiam,
Ariela